Wiele firm uważa, że Facebook robi za mało, aby walczyć z rasizmem, mową nienawiści oraz dezinformacją. Lipiec ma być przełomowym miesiącem pokazującym, w jaki sposób Mark Zuckerberg zareaguje na globalny protest.
Walczyć z nienawiścią
Liga Antydefamacyjna (ADL), Krajowe Stowarzyszenie na Rzecz Popierania Ludności Kolorowej (NAACP), Color of Change, Common Sense, Free Press i Sleeping Giants – to sześć organizacji broniących praw człowieka w USA, które w czerwcu zainicjowały akcję #StopHateforProfit.
Polega ona na wstrzymaniu w lipcu płatnych działań marketingowych na Facebooku oraz Instagramie. Akcja ma na celu wymuszenie na właścicielach serwisu skuteczniejszych i bardziej stanowczych działań w kwestii mowy nienawiści czy dezinformacji.
Organizatorzy kampanii chcą przede wszystkim, aby osoby nękane mogły skontaktować się z pracownikiem Facebooka. Platforma powinna zwrócić pieniądze firmom, których reklamy wyświetlają się obok obraźliwych treści.
Na stronie stophateforprofit.org można przeczytać, jakie kroki powinny podjąć marki w celu walczenia z hejtem.
Wystarczyło kilka dni, żeby do akcji włączyło się ponad 400 firm. Wśród nich są m.in. Microsoft, Ford, Adidas, HP, Coca-Cola, Unilever i Starbucks.
Listę firm, które biorą udział w akcji, można znaleźć na stronie.
W tej fazie protest ma charakter stricte ostrzegawczy – płatne reklamy mają zostać wstrzymane na miesiąc, dwa, czy – według deklaracji niektórych firm – do końca roku.
Trump i kampania prezydencka
Tłem całej kampanii jest śmierć George’a Floyda, którą żył cały świat. W Stanach Zjednoczonych doszło do zamieszek, które uświadomiły wielu rządzącym (a także mediom), że sytuacja w końcu musi się zmienić. Jednak nie wszyscy tak myślą.
Głośny sprzeciw wywołały posty Donalda Trumpa opublikowane na Twitterze i na Facebooku. We wpisach zasugerował strzelanie do osób demonstrujących na ulicach: „Nie mogę stać z boku i patrzeć na to, co się dzieje w wielkim amerykańskim mieście Minneapolis. Całkowity brak przywództwa. Albo bardzo słaby, radykalnie lewicowy burmistrz Jacob Frey weźmie się w garść i przywróci kontrolę nad miastem, albo wyślę Gwardię Narodową i zrobię to porządnie„.
Następnie dodał: „Ci bandyci hańbią pamięć o George’u Floydzie i nie pozwolę, by to się działo. Właśnie rozmawiałem z gubernatorem Timem Walzem i powiedziałem mu, że wojsko jest z nim. Jakakolwiek trudność i przejmiemy kontrolę, kiedy rozpocznie się grabież, rozpocznie się strzelanie. Dziękuję!„
Twitter od razu zareagował na wpisy, nie usunął postów, jednak opatrzone je komunikatem „Ten Tweet narusza nasze zasady dotyczące wyrażania pochwały dla przemocy. Ponieważ jednak jego treść ma znaczenie z punktu widzenia interesu publicznego, zainteresowane osoby wciąż mogą go zobaczyć„.
Tymczasem Facebook… nie zrobił nic.
Mark Zuckerberg tłumaczył, że posty prezydenta Stanów Zjednoczonych bezpośrednio nie nawołują do przemocy. Spotkało się to z oburzeniem i jeszcze większą krytyką ze strony użytkowników tego medium.
Czy Facebook poczuje skutki bojkotu?
Mark Zuckerberg zapowiedział, że Facebook opatrzy odpowiednie posty etykietą informująca, że „może on naruszać zasady obowiązujące na platformie”. Firma ma także podjąć dodatkowe kroki w celu ograniczenia mowy nienawiści w reklamie, polegające m.in. na zakazie publikowania stwierdzeń, że osoby określonej rasy, narodowości, orientacji seksualnej czy wyznające religię stanowią zagrożenie dla innych.
Specjaliści twierdzą, że marka nie straci w znaczący sposób płynności finansowej przez akcję. Jednak bardzo ucierpi sam wizerunek platformy, a tym samym ilość reklamodawców i użytkowników. Dlatego ze wzgędu na to, jak i rosnąca skalę kampanii, założyciel Facebooka zapowiedział wprowadzenie kolejnych obostrzeń dotyczących mowy nienawiści.
Autor tekstu: Paulina Grabara
Źródło zdjęcia głównego: Pete Linforth/Pixabay
Komentarze: brak