Gdy odbiorcy komunikacji starają się #zostaćwdomu, potrzebę kontaktów międzyludzkich zaspokajają dzięki mediom społecznościowym. Jak w tej sytuacji lokalne firmy mogą wybić się na tle innych marek, których budżety marketingowe nierzadko wielokrotnie przewyższą ich własne? Odpowiedzią może być tutaj przemyślane geotargetowanie.
Geotargeting to nic innego jak działania marketingowe skierowane do określonych użytkowników, bazujące na ich lokalizacji. Tworząc reklamę na Facebooku na etapie selekcji lokalizacji mamy do wyboru kilka elementów, tj. kraj, region (np. województwo), miasto oraz dzielnice w przypadku większych aglomeracji. To nie wszystko. Mało kto wie, że Facebook pozwala również na dotarcie do użytkowników portalu znajdujących się nawet w promieniu 1 kilometra od wskazanego przez nas adresu!
Aby to zrobić, musimy na etapie wyboru lokalizacji kliknąć w przycisk „Dodaj lokalizacje zbiorcze”, a następnie wybrać rozwijaną opcję „Adresy”.
Po wpisaniu dokładnego adresu naszej działalności i wyborze promienia wyświetlania kampanii (np. do 1 kilometra) mamy gwarancję, że nasze reklamy pokażą się tylko najbliższym użytkownikom.
Dodatkowo Facebook pozwala na cztery opcje wyboru targetowanych użytkowników, tj.:
- osoby mieszkające w tej lokalizacji lub które niedawno w niej były,
- osoby mieszkające w tej lokalizacji,
- osoby, które niedawno były w tej lokalizacji,
- osoby podróżujące w tej lokalizacji.
Ze względu na obecną sytuację zdecydowanie rekomendowany jest wybór drugiej opcji, reklama dotrze wtedy tylko do osób, które realnie zamieszkują wybrany przez nas obszar geograficzny.
Dla kogo?
Na tak szczegółowym targetowaniu najbardziej skorzystają wszelkiego rodzaju lokalne firmy, które potencjalni klienci wybierają ze względu na lokalizację ich biura, zakładu czy sklepu. Może to być szczególnie dobre posunięcie w przypadku branży restauracyjnej, oferującej opcję odbioru osobistego lub dostawę pod wskazany adres.
Zawężając obszar warto mieć na względzie, że np. „Warszawa” dla restauracji działającej na Woli jest zbyt szerokim targetowaniem. W tym wypadku bardziej efektywne będzie ustawienie na mapie „szpilki” i skierowanie oferty do ludzi w pobliżu.
Co jeszcze warto zrobić?
Dobrą praktyką jest prowadzenie kampanii w połączeniu z zawężeniem emisji reklamy do konkretnych godzin. Warto wtedy szczegółowo targetować kampanię, staranniej niż zwykle dobierać konteksty.
O uwagę grupy ogólnej walczy teraz wielu reklamodawców, co podbija stawki, i jeśli komunikat także jest ogólny, łatwo zginie w wirtualnej przestrzeni. Przykład? W porze obiadowej sugeruj „zamówienie lunchu do home office”, w porze kolacji – „zjedzenie pizzy do serialu”.
Dodatkowym pomysłem na aktywizację użytkowników jest skierowanie reklamy do fanów naszej strony. Dzięki temu nie tylko dotrzemy do osób najbliżej mieszkających, ale również do tych, którzy już kiedyś byli naszymi klientami lub obserwują nasz profil.
Jeśli prowadzimy sklep internetowy, to ten okres jest dobrym momentem, aby uporządkować grupy odbiorców swoich kampanii, stworzyć odpowiedni lejek konwersji oraz utworzyć zestawy mikrokonwersji. Przykładem takiego celu mogą być zapisy na newsletter lub dodanie produktu do koszyka. Kampanie skierowane do tak posegmentowanych użytkowników w działaniach remarketingowych wygenerują prawdopodobnie najlepsze rezultaty.
Obecnie konsument liczy pieniądze równie starannie jak firmy, które inwestują w reklamę. Aktualna sytuacja na rynku choć trudna, może okazać się owocna w pozyskaniu kanału dopływu nowych klientów oraz aktywizacji obecnych.
Autor tekstu: Iwona Augustyńska, Senior Social Media Specialist w agencji love to talk.
Źródło zdjęcia głównego: Will Francis/Unsplash
Komentarze: brak